Najtrajd

Czwartek, 22 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Nocna jazda w górach to po zimowym wyjeździe w góry kolejna rzecz, którą zawsze z różnych powodów odkładałem i którą wreszcie w tym roku udało mi się zrealizować.
Początkowo miało być więcej osób, ostatecznie okazało się, że było nas tylko dwóch. Po drodze do Bielska zgarniam Kartoniera i udajemy się na parking pod Szyndzielnią. Tam szybkie przebieranie i ok. 19 wyruszamy, podjeżdżając czerwonym szlakiem, na którym już kilka ładnych lat nie byłem.


Gdzies na podjeździe, jeszcze jasno


Polowanie na sarnę - a mój aparat jak widać kiepsko radzi sobie w takich warunkach

Po całkiem niedługim czasie meldujemy się pod schroniskiem. Poszło sprawnie, bo nawet mrok nie jest jeszcze całkowity. Tam chwila przerwy, a następnie jedziemy dalej.

Kartonier w drodze na Klimczok

Na Klimczoku znowu przerwa, oglądamy widoki, robimy zdjęcia. Temperatura dość niska, raczej poniżej zera.

Światełko po lewej to schronisko, po prawej Żywiec.


Z Klimczoka, żeby wycieczka nie była za krótka, udajemy się na Błatnią. Tempo na zjazdach mamy nawet niezłe w tych warunkach. Moje lampki nawet dają radę, ale przeważnie trzymam się lekko z tyłu, wykorzystując porządne oświetlenie drogi przez sprzęt, który Kartonier wiezie na kierownicy :)

Zmiana dętki na zjeździe z Trzech Kopców

Na Błatnią docieramy sprawnie, tam znowu chwila przerwy, ale już bez zdjęć z mojej strony - czemu musiałem zapomnieć statywu?:( Widok na rozświetlone Bielsko powala, do tego dochodzi świetny klimat - noc jest bezchmurna, bezwietrzna, przez co bardzo cicha - słychać jedynie pohukiwania nocnych ptaków. Po nasyceniu oczu pora na zjazd - w tym celu wybieramy niebieski szlak z Błatniej do Wapienicy.
Szlak jest generalnie szybki i łatwy technicznie - także znowu trzymam się raczej lekko z tyłu, mając nadzieję, że w razie ostrego hamowania Kartoniera moje XT będą mocniejsze od jego Saintów :) W dolnej części spotykamy prawdopodobnie lisa :) a szlak robi się bardzo kamienisty. Tutaj jadę pierwszy, ale bardzo krótko - bo szybko zaliczam efektowną glebę (ale nie z winy zbyt słabego oświetlenia). Trochę mnie sponiewierało po kamieniach, ale bez większych szkód, bo tylko z lekko bolącym ramieniem i podrapanym przedramieniem. Straty w sprzęcie trochę większe - kilka dziur w kurtce, lekko podrapany daszek w kasku (dobrze, że tylko daszek, bo lubię ten kask), mocno podrapany ochraniacz (gdzieś tak na obszarze 8 na 25 cm - dobrze - że to nie było moje kolano. A jak się pakowałem w domu, to przez głowę przeszła mi bardzo krótka myśl, żeby może ich nie brać...). No i paradoksalnie, na początku wycieczki rozmawiałem z Kartonierem na temat zasadności stosowania ochraniaczy na łokcie, twierdząc, że raczej nie są mi potrzebne - a tego dnia (nocy?:)) przydałyby się.
Po glebie zbieram się w sumie szybko, ale jak to zawsze bywa, jazda jest już bardzo zachowawcza :) Na dół zjeżdżamy już bez niespodzianek, później jeszcze tylko kilka kilometrów asfaltu i do domu :)

Zdjęcia Kartoniera - tutaj.

PS. Wrzuciłbym notkę wcześniej, ale byly problemy z serwerem - ale chyba warto było poczekać, bo wcześniej w "godzinach szczytu" BS ładowało mi się powooli, a teraz wygląda na to, że jest ok.

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa dajas

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]