Wpisy archiwalne w kategorii

Na asfalcie

Dystans całkowity:b.d.
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:0
Średnio na aktywność:0.00 km
Więcej statystyk

Amatorka ;)

Czwartek, 7 lipca 2011 · Komentarze(2)
Amatorzy na szosie :) Liczba mnoga nieprzypadkowo - właściwie pierwszy raz udało mi się wybrać na szosę w towarzystwie - Adam chyba nie do końca był świadomy, na co się pisze, ale mu sie podobało, co chyba jest w tym najważniejsze.
No a mi, poza jazdą w-nie-samotnosci, udało się zrobić trochę zdjęć w akcji. I sam też się na zdjęcia załapałem, więc klikac i podziwiać :)


PS. Następna galeria będzie już nieszosowa i nie z Beskidu Małego :)

Dwieście

Czwartek, 23 czerwca 2011 · Komentarze(4)
Dzisiaj pojechałem bez planu pokręcić się gdzieś na szosie. Plan pojawił się chwilę po wyjechaniu - a był bardzo prosty, zrobić po raz pierwszy 200 km za jednym zamachem.
Pasowałoby teraz napisac, że wyszło jak zwykle, ale nie - tym razem wszystko się udało, w dodatku całość zrobiłem samodzielnie (bez wożenia się komuś na kole), zdobywając przy okazji dwie przełęcze i jeden szczyt.
Poglądowa mapka z Google jak wyglądała trasa (opracowana do centrum Katowic i nieuwzględniająca Magurki, no i teraz patrzę, i mały błąd jest - S1 to ja na pewno nie jechałem :)), kliknięcie na nią przenosi do galerii.

Górskie szosowanie

Wtorek, 24 sierpnia 2010 · Komentarze(2)
Korzystając z pobytu w górach wybrałem się na krótką, ale intensywną przejażdżkę. Zdjęć tylko kilka, dlatego zamieszczam je poniżej, a nie w osobnej galerii.


Startuję w Kukowie, pozowane zdjęcie przed wyjazdem :)


Przez Stryszawę udaję się na przełęcz Przysłop. Powyższe zdjęcie to chyba najbardziej standardowe, jakie można tam zrobić na podjeździe - czyli zaraz po pierwszej agrafce :)


To już w Zawoi. Zjazd z Przysłopu taki sobie - jest kilka fajnych nawrotów, a nachylenie dość duże, ale droga niestety dziurawa. Za to w Zawoi - równiutka jak stół :)


W drodze na Krowiarki. Tutaj też generalnie równo, nie licząc jednego dłuższego fragmentu, który nie został wyremontowany.


Za przełęczą zjeżdżam jeszcze kawałek w stronę Zubrzycy, bo z tamtej strony też wyremontowali drogę :) (w zeszłym roku była jeszcze dziurawa). Ruch na drodze niewielki, za to na samej przełęczy masa aut. Żeby wejść na Babią trzeba chyba było odstać w kolejce :)


No i ostatnie zdjęcie - ze zjazdu do Zawoi, oczywiście całkiem fajnego. Wracam tą samą drogą, w przypadku Przysłopu w ten sposób jest lepiej, bo podjazd jest po dziurawym, a zjazd po równym :) Okazuje się, że podjazd na Krowiarki, chociaż dłuższy, to jednak jest mniej stromy - co odczuwam zarówno podczas podjazdu na Przysłop (w obie strony), jak i podczas zjazdu z niego, gdzie w wykręceniu vmaxa powyżej 70 km/h przeszkada mi auto przede mną... Całość zajmuje mi 3 godziny i wychodzi 66 km - niby niedużo, ale jakoś bardzo dało mi to w kość.
Za to po takim "treningu" jak dzisiaj poszedłem na rower, to wykręciłem średnią jak nigdy :)

Prawie Pętla Beskidzka

Sobota, 17 lipca 2010 · Komentarze(2)
Po ostatnim rozeznaniu w Beskidzie Śląskim postanowiłem, że kolejny raz też tam pojadę - ale tym razem z szosówką. Nie była to dokładnie tzw. Pętla Beskidzka, ale dużo odcinków się z nią pokrywało.
Co z tego wyszło, możecie zobaczyć w galerii. Dodam tyle, że dystans to 142 km, na które poszło mi 6,5 litra różnych płynów - mam dość :)

Znowu to samo

Piątek, 4 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Dzisiaj ponownie wybrałem się w południowe dzielnice Katowic i graniczące z nimi szosy już na terenie Mikołowa. Tym razem trasa była trochę inna, no i chyba znalazłem jeden z najdłuższych podjazdów/zjazdów asfaltowych w okolicy :)
Jako że bez zdjęcia się nie liczy, to wrzucam dwa.



Na drugim widoczna chyba KWK Murcki, można też wypatrzyć maszt RTV na Wesołej.
Ale tak naprawdę to nie o tym chciałem... Przejeżdżając przez Dolinę pogadałem chwilę z pewnym bikerem, który zapraszał ludzi na wyścig. Mnie to za bardzo nie interesuje, ale małą reklamę mogę zrobić :) A to dlatego, że to wyścig w "moich" okolicach - teraz już rzadko tam jeżdżę, ale jak zaczynałem, to były to moje podstawowe trasy do jeżdżenia :) Jedyny problem jest taki, że impreza jest w niedzielę, a więc czasu zostało niewiele.

Wieczór na szosie

Środa, 2 czerwca 2010 · Komentarze(2)
Jakoś tak mam, że zawsze wychodząc na szosówkę w domu planuję trasę, a później i tak wychodzi inna. Tym razem było podobnie. Miały być Pyrzowice, a okazało się, że wylądowałem w Mikołowie na Kamionce - a więc w kompletnie innym miejscu. Pokręciłem się też trochę na południu Katowic, bo tam fajne tereny :)
W domu od niechcenia wrzuciłem do kieszonki aparat, a tymczasem okazało się, że gdybym go nie wziął, to bym żałował - kilka zdjęć można zobaczyć w galerii.

Pierwsze STO

Piątek, 26 marca 2010 · Komentarze(4)
Wiosna zawitała na dobre, w ramach budowania formy trzeba się trochę poruszać i po różnych krótszych przejażdżkach dzisiaj przyszła pora na coś dłuższego.
Z Katowic przez Czeladź i Psary pojechałem do Pyrzowic. Po wyjechaniu z miasta jechało się w miarę dobrze, tzn. ruch samochodów nie był zbyt duży. Za Grodźcem zaczynają się w sumie niewielkie górki, ale jechało mi się zaskakująco lekko.
Pierwsza przerwa pod lotniskiem:

W dalszej kolejności pojechałem przez Siewierz do Zawiercia. Tutaj już gorzej, niestety spory ruch, na szczęście od Siewierza droga jest szeroka i ma wydzielony pas awaryjny. Od Zawiercia już lepiej, droga na Ogrodzieniec nie jest zbyt ruchliwa, za to jest raczej pod górę.
W Ogrodzieńcu się nie zatrzymuję, zmieniam jedynie kierunek udając się w stronę domu i tu niemiła niespodzianka, dowiaduję się, czemu tak lekko się jechało - bo z wiatrem ;) Ten niestety zaczął być odczuwalny dopiero, gdy trzeba było pedałować na południe. Tak więc do domu miałem do pokonania kilka sporych górek (na czele oczywiście z Niegowonicami) i pięćdziesięciokilometrowy mur powietrza poruszający się w niekorzystną stronę.
Kawałek za Ogrodzieńcem mam okazję do odpoczynku:

Pierwsza dętka złapana od półtora roku, w sumie na naszych dziurach to i tak dobrze, że do tej pory nie musiałem zmieniać w szosówce.
Gdy już się pakuję zatrzymuje się koło mnie pan Andrzej (pozdrawiam) - też na Meridzie, pyta, czy wszysktko OK, proponuje wspólną jazdę, w dodatku jedzie w kierunku Mysłowic i czeka na mnie na podjazdach - także powrót aż do Dąbrowy Górniczej mija całkiem sprawnie. Czasem wychodzę na zmianę, ale ciężko mi utrzymać narzucone tempo, jeszcze sporo pracy przede mną :)
Z Dąbrowy Górniczej już samotnie, nielubiany przeze mnie powrót przez Sosnowiec, na MTB zawsze się dłużył, na nie-MTB na szczęście nie tak bardzo.
Łącznie wyszło 112 km, udało się już nawet trochę opalić, a trasę pewnie pokonam w tym roku jeszcze nie raz.