Przy okazji wyjazdu na Enduro Trophy ponownie udało się odwiedzić czeskie single :) Zachęcam do obejrzenia zdjęć, jest sporo fajnych autorstwa Shovela (link do wszystkich), moje za to w mniejszości i słabe.
Grymas bólu wykrzywia całą twarz. Ale nie mogę przestać, ze zmęczenia w mózgu już dawno wyłączyły się wszystkie zbędne częsci, także ta odpowiedzialna za zdrowy rozsądek. Działają tylko dwie - jedna odpowiedzialna za orientację w terenie, a druga każąca maksymalne dokręcać, tu i teraz, bez martwienia się takimi błahostkami jak na przykład zostawienie choć części sił na później. Wchodzenie w zakręty z pełną prędkością i - co ważniejsze - wychodzenie z nich w jednym kawałku, pozostawiam ćwiczonej przez lata technice do spółki z podświadomością. No więc dokręcam, mięśnie bolą, pieką, ale jest to na swój sposób przyjemne i uzależniające. Brzmi jak masohizm? Być może, ale podejrzewam, że wielu z Was doskonale wie, co mam na myśli. Euforia wywołana kolejną niesamowitą sekcją zakrętów, zakończonych hopką na moment zwycięża z bólem, dając kolejny impuls, każący pedałować jeszcze szybciej. I w ten sposób to chore kółko się zamyka...
Ale dziś był dzień! Od rana do wieczora w siodle, bite 10 godzin :) No a mimo to wieczorem było mi mało. Zaczęło się od tego, że rano umówiłem się z Malauchem... a zresztą - w galerii znajdziecie szczegóły.
Przeglądając tę stronę pewnie przyzwyczailiście się już, że opisów wycieczek w tym miejscu raczej nie znajdziecie - są dopiero po wejściu do galerii. Nie widzę powodu, żeby tym razem miało być inaczej, więc zapraszam do obejrzenia fotek :)
Singletrack pod Smrkiem. Czemu tam jeszcze nie byłem? Bo daleko. Do dziś - w końcu się udało. To, że będzie fajnie - to było jasne. Ale żeby aż tak? Tego się nie spodziewałem. Ciekawe, kiedy w Beskidach powstanie coś podobnego. Za 5 lat? Za 20? Nigdy? To taka dygresja, żeby nie było za wesoło ;)