Plany były inne. Miała być solidna górska trasa, tak, by wykorzystać w pełni taką pogodę (co ciekawe, dokładnie rok temu warunki były zgoła inne). Jednak... Jadąc autem, w Jeleśni zacząłem się zastanawiać, czy wziąłem daszek do kasku. Po chwili główkowania, pojawiła się nowa myśl - czy wziąłem kask?! Myślę, że w tym momencie odpowiedź już jest znana. Mimo to postanowiłem sie nie wycofywać i jednak trochę pojeździć. No i było warto, bo poznałem fajny szlak, a przez zmiane planów była też okazja spotkac się ze znajomymi. Szczegóły w galerii.
Pogoda w weekend była idealna na rower, sam krążyłem w okolicach Rysianki, odwiedziłem też Miziową, ale nie widziałem tam żadnego szaleńca bez kasku ;) na Pilsko nie było już ani czasu ani nawet ochoty się wdrapać. Pozdrawiam
Wjechać to nie był problem, za to zero przyjemności ze zjazdu, bo cały czas na hamulcach. Ale jak już jechałem prawie 2 godziny do Korbielowa, to głupio było się wracać i nie skorzystać z okazji popodjeżdżania i pooglądania widoków :)
teraz bez kasku to bym na 700m miał wątpliwości czy wjechać, a tu jeszcze Pilsko. no ale dobrze, że wszystko ok. a widoczki wszędzie ostatnio takie zamglone, jednak lepsze to niż jesienne deszcze i błotna masakra na i tak już zniszczonych szlakach:)